2,5-letni chłopczyk zginął pod kołami auta sąsiada
- Napisane przez
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Do wielkiej tragedii doszło w Łęczycy, kiedy na podwórku przy ul. Sienkiewicza bawiło się wiele dzieci, a w owej gromadce także 2,5 - letni Piotruś. Na podwórku byli także dorośli, którzy mieli tzw. oko na to, jak ich dzieciom mija zabawa.
Nie po raz pierwszy swoim peugeotem na owy teren wjechał 57 - letni Ireneusz P., który regularnie przyjeżdżał odwiedzić swoją matkę. Po wizycie mężczyzna wsiadł do auta i nie zauważywszy małego dziecka po prostu po nim przejechał. Piotruś po dwóch godzinach od zdarzenia zmarł w szpitalu.
- ,,To były ułamki sekund. Myśmy też przecież siedzieli na podwórzu. Nie wiem, czemu ten pan nie widział Piotrusia. Ja zobaczyłam synka z przodu auta. Ten człowiek po nim przejechał! Piotruś miał rozbitą główkę. Zresztą on nie jeździł ostrożnie, ile razy dzieciom zabawki zniszczył samochodem, tumany kurzu się wznosiły, kiedy odjeżdżał’’ - rozpacza matka dziecka.
Obecnie trwa policyjne śledztwo. Ze wstępnych ustaleń wynika, iż Ireneusz P. najechał na chłopczyka podczas cofania, jednakże świadkowie zdarzenia twierdzą, że wcale tak nie było.
- ,,Mamy w sobie ogromnie dużo żalu. Tym bardziej boli, że mężczyzna, który przejechał Piotrusia, po wypadku krzyczał tylko, że nie pilnowaliśmy dziecka. A to przecież on go nie zauważył. Nawet słowa przepraszam nie powiedział’’ - mówi babcia Piotrusia.
Mężczyzna nie chciał rozmawiać na ten temat z dziennikarzami Faktu. Powiedział tylko, że nie jest w stanie po tym co przeżył, oraz że jest na lekach, gdyż nie może dojść do siebie po tej tragedii.
Zd24