Fiskus celuje w blogerów, a minister ratuje
- Napisane przez
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Ostatnio coraz częściej słyszy się jakie ,,kokosy'’ można zbić prowadząc popularnego bloga lub stronę internetową. Przez długi czas temu zjawiskowi przyglądał się fiskus, a teraz przyszedł czas na to, aby się określić prawnie w stosunku do osób, które zarabiają mniejsze lub większe pieniądze wynajmując miejsce reklamowe.
Wcześniej według indywidualnej ustawy dyrektora Izby Skarbowej w Poznaniu zostało uznane, że osoba prowadząca bloga czy stronę internetową i udostępniająca miejsce na reklamę na zasadzie umowy, gdzie dany przedstawiciel firmy ma wpływ na to, w którym miejscu reklama jest wyświetlana i płaci właścicielowi strony za to wynagrodzenie nie może rozliczać się na zasadzie dzierżawy lub najmu, ponieważ witryna w sieci nie należy do rzeczy.
Rozliczanie od osób fizycznych następowało zatem jako przychód z innych źródeł i objęte było progresywnym podatkiem dochodowym 18, oraz 32 proc.
Innego zdania były sądy, które częściowo zgadzały się z fiskusem, a mianowicie, iż faktycznie tego rodzaju umowy są nienazwane, jednakże podobieństwo do umowy najmu lub dzierżawy jest wystarczające, aby osoby udostępniające miejsce na reklamę na swoich stronach internetowych związane umową z danym reklamodawcą w wyniku której czerpią korzyści materialne mogły rozliczać się w formie ryczałtu.
Kropkę nad ,,i'’ w tej sprawie postawił we wrześniu br. minister finansów, który jednoznacznie zezwolił blogerom i osobom prowadzącym strony internetowe na rozliczanie się w formie ryczałtu 8,5 proc., czyli ,,zaliczać wynagrodzenie otrzymywane z tytułu udostępnienia kawałka strony pod reklamę do tego samego źródła przychodów, co najem, dzierżawa lub inne umowy o podobnym charakterze'’.
Zd24