Zamachowcy na tropie
- Napisane przez
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Jedni mówią, że Jarosław Kaczyński wierzył w zamach od 10 kwietnia 2010 r. Inni twierdzą, że uwierzył jesienią 2011 r. I wtedy coś w nim pękło.
Ten moment można wskazać bardzo dokładnie: prezes zobaczył wyliczenia prof. Biniendy i zrozumiał, że brzoza nie mogła urwać skrzydła, że to były wybuchy.
Wcześniej nie miał pewności, czasem nawet mówił: „Zabili mi brata”, ale nie należało brać tego dosłownie. Może zabili, a może zaszczuli.
Dziś wiadomo, że zabili. Fizycznie wy-e-li-mi-no-wa-li. Polityk PiS: – Zdaniem prezesa to robota Putina. Pytanie tylko, czy wespół z Tuskiem, czy nie. Może nie.
Ale jeśli nie, to dlaczego rząd pozwala Ruskim zacierać ślady? Dlaczego partaczy śledztwo? Dlaczego tak kłamie?
Wiecej na: newsweek.pl