Boski i ludzki wymiar tworzenia
- Napisane przez
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Wszystko zaczyna się w bożym zamyśle. To tam, gdzieś w wirtualnej przestrzeni, poza zupełnym zasięgiem człowieka, rozgrywa się fascynująca i jakże przemyślana boska strategia działania. Jednym tchnieniem Bóg wypełnia istotę ludzką cząstką swej przeogromnej, nieprzebranej w dary miłości.
Następnie miłość ta przeistacza się w pełnowartościowego człowieka, realizującego tu, na ziemi, boskie zamierzenie. Jedni otrzymują dar fizycznej siły, zdolność do pracy własnymi mięśniami. Innym Stwórca ofiarowuje dar głębszego patrzenia na otaczającą rzeczywistość, dar widzenia przekraczający granice ludzkiego umysłu. Jedni posiadają dar pióra, inni dar pędzla. Bóg splata ze sobą wszystkie potrzebne elementy, aby tworzyły jedną, nierozerwalną całość. W przypadku artysty ? malarza proces ten unaocznia się w postaci samonapędzającej się machiny.
Zaczyna się od wiernego oka, uduchowionej części ciała każdego człowieka. Przecież to odzwierciedlenie naszej duszy, a dusza jest niematerialnym dowodem ludzkiej przynależności do wyższej, boskiej sfery. Oko widzi, skanuje namacalną, zobaczoną przez siebie rzeczywistość. Do działania automatycznie napędzana jest głowa, która zapamiętuje pewien obraz, programuje go na swym ?twardym dysku? i następnie pobudza do działania wrażliwą duszę.
Dusza zauroczona pięknem darowanym jej z góry, poruszona nagłym doznaniem chwili, pozwala dojrzewać pomysłowi, który przekazany dalej, stymuluje do działania rękę, magiczną dłoń malarza, mistrza barwnej wirtuozerii, by ta już tylko manualnie odzwierciedliła zapamiętaną sytuację bądź zaistniały moment. Tylko jedno spojrzenie, rzut oka na krajobraz, na fascynujący motyw fiołków na filiżance, a cały proces interpretacyjny zaczyna żyć własnym życiem. To prosty, zwykły, czasem nieprzewidywalny impuls chwili, a niesie za sobą lawinę emocji i duchowo ? estetycznych doznań. Oko i dłoń to jedność.
Oko to wizja, dłoń to wykonanie. A przecież wszystko tak naprawdę zaczyna się w głowie. W niej pojawia się pomysł, nagły, radykalny bądź powolny i przemyślany. W głowie pomieszkują uchwycone w locie momenty, które żyją lub umierają w zależności od skali ich wartości. Proces ten domyka dusza artysty, wrażliwa, nienamacalna sfera, pozwalająca na indywidualne postrzeganie świata. Bo przecież gdyby nie dusza, człowiek byłby tylko skupiskiem zimnych, beznamiętnych organów. To ona ociepla wszystkie tkanki, kości i mięśnie. Staje się ogniem ogrzewającym zziębnięte ciało. Z niej wytryskują zbawienne ogniki wdzierające się w poszczególne elementy ciała. Jej iskry napełniają człowieka bożym ziarnem.
Wybór dokonywany przez artystę ? malarza to nie jest selektywna analiza otaczającego piękna. To często nagła, nieprzewidziana wizja, coś czego nie można było się spodziewać, aczkolwiek w każdej chwili mogło się to wydarzyć. To klucz żurawi pod sklepieniem niebieskim. Polna droga ubarwiona bujną roślinnością. To coś wyjątkowego w danym momencie, ale jednocześnie bardzo gwałtownego. Dlaczego? Dlatego, że niby to tylko pąsowa róża w ogrodzie, dorodna jabłoń uginająca się pod ciężarem owoców, a w głowie malarza pojawia się wizja babcinego sadu, w którym razem z rodzeństwem bawił się w chowanego. Ten impuls sprawia, że pragnie przelać swoje uczucia na płótno, dać upust własnym emocjom. Wybór ten to nie tylko szalony powrót do przeszłości. To także długotrwały proces złożony z wielu czynników: to wzloty i upadki, choroby przerywające na pewien czas akt twórczy, to zwątpienia i wybuchy euforii.
Podobnie jak pisarz na papier, tak artysta ? malarz przelewa na płótno całego siebie, bo tylko wtedy jego dzieła są najbardziej wiarygodne i prawdziwe; ukazuje na obrazach swoje przeżycia, wspomnienia lat dziecinnych, piękno natury, cud świata. Tworzenie pomaga mu poznać samego siebie, bo przecież na płótno przelewa całe swoje wnętrze. To pomaga przezwyciężyć słabości, zmierzyć się ze światem. Ale to również pamiątka dla potomnych, fragment siebie dla innych. Obraz cieszy nie tylko oko.
On przede wszystkim raduje serce pragnące duchowych doznań wynikających z piękna owego dzieła sztuki. Każdy artysta zachłannie pragnie pozostawić cząstkę siebie kolejnym pokoleniom. Pragnie spełnienia, które możliwe jest tylko poprzez kultywowanie darowizny otrzymanej przez Boga. Nie wolno marnować talentu, niweczyć boskich planów. To zakrawa o marnotrawstwo, kaleczy zamiary samego Stwórcy. Należy tworzyć i działać, chwaląc tym samym, wręcz gloryfikując boskie założenia. Poprzez to zdobywa się radość Boga, który obficie nagradza za realizacje planu, który sobie i nam wytyczył. Akt twórczy to proces, w którym udział biorą skoordynowane ze sobą elementy, spójnie łączące się w całość.
To proces, który odbywa się w samotności. Bywa, że najpierw pojawia się zachwyt, pochwała dzieł samego Stwórcy, adoracja jego dokonań. Wszystko scala się w jedność: Bóg ofiarowuje człowiekowi talent, by ten mógł tu, na ziemi, wychwalać jego czyny. Artysta zobaczywszy wyjątkową scenę, nieprzewidziany moment, pragnie go uwiecznić na płótnie. Może to na pamiątkę nieprzebranych boskich czynów, może po to by wydobyć z siebie utkwioną głęboko refleksję wynikającą z jego wrażliwej natury.
Bóg podsuwa pomysły, komponuje rzeczywistość tak, aby artysta mógł dostrzec w niej głębię, przelać ją na płótno. Wtedy w malarzu pojawia się niepohamowana chęć odzwierciedlenia zapamiętanej chwili, tak, by żaden szczegół nie umknął z głowy, nie zapadł w niepamięć. Jak lawina wylewa się każdy kadr zapamiętanego momentu. Podobnie jak w filmie, klatka po klatce, przeistacza się w dzieło. Czy to twórcza wena? Czy może nagły, zupełnie niespodziewany impuls?
Być może spontaniczne podrażnienie oka, gwałtowne ukłucie w duszy? Na pewno wszystkiego po trochu. To musi przerodzić się w niepohamowany, twórczy szał. Nagłe uniesienie dążące do spełnienia. Wybuch twórczej namiętności. Bywa również, że pomysł w głowie artysty tworzy się powoli, często bardzo mozolnie. Proces jest długi, ale dokładny i szczegółowy. To już nie jest twórcze uniesienie, szaleńcza obsesja artystycznej wizji. To powolne rodzenie się dogłębnie przemyślnego dzieła. Skrupulatna analiza, w którym miejscu rozpocząć, w którym zakończyć, jak rozmieścić poszczególne elementy na planie. Czy stworzy się pejzaż obfitujący w piękne krajobrazy, czy może ustawi się martwą naturę skomponowaną z kwiatów i porcelany? Niekiedy to ogromny ból tworzenia, niemożność ukazania prawdziwości chwili.
To wielogodzinne przemyślenia, analizy, często umierające śmiercią naturalną, skazane na przegraną. Które dzieło jest bardziej wartościowe? To, które rodzi się nagle, szybko, bezboleśnie, czy to wychodzące na świat niemalże w fizycznych bólach? Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Każdy akt twórczy jest piękny i wyjątkowy, niepowtarzalny i inny od poprzedniego.
Przecież nie ma dwóch identycznych obrazów! Każdy nosi w sobie część twórcy, bo pewne stałe elementy są specyficzne jedynie dla danej jednostki, da się je wyodrębnić i rozpoznać, a mimo to wszystkie te dzieła są indywidualne i jakże odmienne. Każde dzieło nosi w sobie ból bądź radość artysty. To niezmierzony ocean uczuć i pragnień wypływający w postaci kształtów i kolorów uwidocznionych na płótnie.
Zagłębiając się w treść obrazu można zanalizować co artysta czuł w momencie tworzenia. Jedne do nas krzyczą, inne płaczą kiedy je oglądamy. Bywają takie, z których bije żar, blask tamtych uniesień. Z kolejnych wychodzi chłód mrożący krew w żyłach. Kto może wiedzieć co działo się w tamtym momencie z artystą? Być może borykał się z wielkim, życiowym problemem, a może był szaleńczo zakochany? Proces rodzenia się dzieła to coś, czego nie da się przewidzieć. Końcowy efekt bywa często zupełnie odmienny od tego w początkowym zamyśle autora. To przygotowanie całego sprzętu potrzebnego do pracy.
Dopasowanie kolorów farb, rozmiaru płótna i oczekiwanie na przypływ tworzenia. Pierwsza kreska, pierwsza barwa i nagle przebłysk natchnienia. Pojawiają się wyraźne kształty, odrębne elementy, przedmioty, które swą formą przypominają pierwotny stan rzeczy. Drzewo staje się drzewem, jabłko przypomina owoc. Nie uformowana bryła staje się rozpoznawalnym akcentem twórczej fascynacji. Czasem bywa, że artysta w swym szaleńczym uniesieniu doznaje jakiejś nagłej inspiracji i przelewa na płótno falę swych wezbranych uczuć w formie dzikiej, nieokiełznanej i często niezrozumiałej dla samego twórcy; wtedy trudno wyodrębnić na obrazie poszczególne elementy tam zawarte.
Zdarza się, że cała kompozycja zlewa się w jedną całość, lecz wrażliwy odbiorca jest w stanie rozpoznać zaistniałą na płótnie rzeczywistość. Będzie to raczej interpretacja niejednoznaczna, gdyż każdy człowiek stanowi odrębne indywiduum, ale pewne stałe elementy są tam niezmiennie obecne. Odbiorca spogląda na obraz. Spostrzega płótno oblane twórczym natchnieniem malarza. Dostrzec na nim można martwą naturę z kwiatami w porcelanowej wazie. Ciemne tło znacznie utrudnia analizę dzieła. Mroczna, tajemnicza osnowa wprowadza w świat magii, graniczącej wręcz z grozą.
Tło obrazu ponad kwiatami zdaje się przypominać rozszalałą burzę na środku wezbranego morza. Tak jak morskie fale, podobnie rozchwiane, niekonwencjonalne, swym płaszczem otulające to co można zaobserwować na pierwszym planie obrazu. I nagle wszyscy oglądający zauważają kwiaty, ale dla poszczególnych jednostek przybierają one różnorodny charakter. Jedni dostrzegają na przykład róże, inni mają odmienne spostrzeżenia. Ta wizualna polemika sprawia, że dróg interpretacyjnych jest tak wiele, jak ogromna jest wyobraźnia człowieka.
To cieszy i zadowala artystę, gdyż zmusza odbiorcę do głębszych, intensywniejszych przemyśleń, zatrzymania się na moment w refleksji. Wpędza w wir niepohamowanych uczuć. To nie jest pójście na łatwizną i uwiecznienie na płótnie jasnych, klarownych elementów, nad którymi odbiorca nie misi, a nawet nie powinien się zastanawiać. Kwiaty w wazonie to tylko artystyczna fanaberia nagłej chwili, a nie poszukiwanie głębszych sensów.
Dlatego też wrażliwy artysta wręcz musi ukazywać piękno świata trochę magicznie, trochę za mgłą, by odbiorca przez długi czas zastanawiał się dokąd prowadzi droga przez łąkę uwidocznioną na obrazie. Aby nie dawało mu to spokoju. Wtedy i autor i odbiorca mają zagwarantowane twórcze spełnienie.
Zd24.pl, ILONA OPOLSKA