"W tym kraju wszyscy kradną". Igrzyska w Rio rajem dla... kieszonkowców. Koniec igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro zasmucił nie tylko zawodników, dziennikarzy i kibiców, ale także - a może przede wszystkim - przestępców.
Największa impreza sportowa świata była bowiem prawdziwym rajem dla kieszonkowców. - Od ceremonii otwarcia tylko ja zarobiłem 20 tysięcy reali, czyli ponad 5 tysięcy euro. Na samej Copacabanie każdego dnia dochodzi do 100 kradzieży.
Ludzie nie zwracają uwagi na portfele czy telefony, więc łatwo im je zabieramy. Czy czuję się z tym źle? Nie, w tym kraju wszyscy kradną. Burmistrz, rząd, prezydent... Ja jestem tylko jednym z wielu - powiedział Robson, kieszonkowiec z faweli Mangueira.
x-news