Już od jakiegoś czasu kąski informacji rzucane dla rozbudzenia apetytu publiczności wskazywały na spektakl wybitnie teatralny. Córka lekarza z Kentu, która w 1978 roku niezapomnianie zadebiutowała na scenie muzycznej singlem "Wuthering Heights" już wcześniej zaangażowana była w taniec i pantomimę. Na początku kariery priorytetem było dla niej ożywienie niezwykłych tematów jest utworów. Jej jedyne tournée, "Tour of Life" z 1979 roku, stanowiło przełomowe połączenie pantomimy, tańca, poezji i teatru.
Także teledyski były mini mi-firma, a każdy z nich ukazywał Bush jako inną postać.
Fakt, że przed pierwszym koncertem tak niewiele było wiadomo o "Before the Dawn" wskazuje, że artystka nie utraciła umiejętności budowania napięcia. Zaangażowała w swó jprojek reżysera Royal Shakespeare Company Adriana Noble'a, a także choreografa Anthony'ego van Laasta, który pracował przy "Tour of Life". W ramach show Bush zaprezentowała "The Ninth Wave", konceptualną suitę z klasycznego już albumu "Hounds of Love" z 1985 roku, na potrzeby sekwencji filmowych spędziwszy uprzednio trzy dni w kapsule flotacyjnej w stanie izolacji sensorycznej.
W gronie zaproszonych muzyków znaleźli się gitarzysta Paula Gabriela, David Rhodes, a także performerka z West Endu Sandra Marvin. Podobno Bush obsesyjnie pilnowała każdego detalu, wręcz do poziomu projektu biletów. – Doprowadzała nas do szału – wzdycha, choć nie bez życzliwości, nasze żródło. To typowe dla Bush: pełna kontrola i pełen ekscentryzm. W erze pełnej jawności wszystkiego, czy wręcz ekshibicjonizmu, w jakiś sposób zdołała do końca trzymać karty przy orderach.
Poza samą zawartością show "Before the Dawn", być może najciekawszym jego aspektem są możliwości na przyszłość, jakie otwiera. Nasuwa się tu porównanie z Leonardem Cohenem, którego powrót w 2008 roku do występów na żywo po 15 latach przerwy okazał się początkiem triumfalnego trzeciego aktu kariery, którego owocem są dwa wspaniałe albumy studyjne (ostatni ma się ukazać za dwa miesiące), dwa krążki live, DVD i nowa kolekcja "Greatest Hits".
Comeback do występów na żywo nadał świeżości i nowego kontekstu karierze, wcześniej co prawda cenionej, ale jednak niejako pozostającej w uśpieniu. Zdecydowanie post-milenijny zastrzyk energii wyszedł jej na dobre. W przeciwieństwie do Cohena, Bush do powrotu na scenę nie zmuszają przykre okoliczności – menadżer pieśniarza sprzeniewierzył cały jego majątek – lecz skutek może być równie pozytywny.