Po naszemu, czyli z błędami
- Napisane przez
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Spotykają się trzy blondynki. Jedna z nich mówi: „Wiecie co? Ja bym to chciała schuść”. Druga blondynka na to: „A ja bym za to chciała zgrubść”.Trzecia nie potrafi się opanować i kwituje: „Jak się was słucha to można ze śmiechu pęc”.
Standardowy żarcik z kategorii, którą Polacy bardzo lubią.
Tym razem blondynki nie próbują liczyć, analizować, ani myśleć. W tym przypadku nie potrafią się wysłowić. Może śmieszyć, w zależności od tego, kto, jaki humor lubi. Ale raczej nas nie rozśmieszy, jeśli wstawi się do niego Polaków.
A można tak zrobić. Ba. Będą nawet bardziej pasować niż te nieszczęsne blondynki. Nie będę pisać, że językoznawcy biją na alarm, a poloniści są zdegustowani. Po co? Przecież to nic nie da. Za to przytoczę sytuację z życia wziętą, bo jest niezwykle obrazowa (chociaż ona też nic nie zmieni).
Wstąpiłam raz do delikatesów na pewnej ulicy, w pewnym mieście. Dodam tylko, że było to centrum, więc ruch spory, a klientela nie tylko miejscowa. Kiedy udało mi się dotrzeć do kasy, mój wzrok przykuła średniej wielkości, żółta kartka, przyklejona taśmą do promocyjnego opakowania jogurtów.
Na wierzchu ktoś położył gąbkę do mycia naczyń, a żółta karta głosiła: „PROMOCJA – JOGURT + GOMPKA GRATIS”. Popatrzyłam na panią w kasie. Kobieta pracująca, po 40-stce, całkiem miła. Polka. Cała obsługa tego sklepu to Polacy. Z jednego możemy być dumni, jeśli chodzi o język. Wszyscy bardzo się ze sobą zgadzamy, do tego stopnia, że razem włanczamy i wyłanczamy. Włanczają uczniowie, sprzedawcy, kierowcy, politycy, profesorowie, gospodynie domowe.
Co za jedność!
Może gompkę też uczynić przedmiotem tej jedności? Jestem przekonana, że ta część rodaków, która pożegnała się z pisaniem i czytaniem po ukończeniu szkoły raczej, nie czułaby się zdegustowana. A tak przy okazji… Krysia wróciła ze szkoły w bardzo złym humorze. Pani z polskiego wstawiła jej jedynkę za sprawdzian, dlatego, bo Krysia nie na pisała „Polacy” z dużej litery. Przez to jej średnia ocen spadła w dół. Nie będzie miała świadectwa z paskiem i może się pożegnać z wypadem nad akwen wodny, który rodzice obiecali jej przez weekend. Będzie za to musiała powtórzyć jeszcze raz klasówkę, żeby wrócić z powrotem do lepszych ocen.
Tym razem sprawdzian będzie o wiele bardziej trudny niż poprzedni, dlatego Krysia musi się na prawdę dobrze nauczyć. Przez to nie może w dniu jutrzejszym iść na urodziny Kasi, dla której, z resztą, kupiła już prezent – pełny komplet akcesoriów do makijażu.
Poza tym musi dokończyć referat z fizyki o tym, jak hydrosfera oddziaływuje na litosferę. Krysia jest tak zła, że chodzi do okoła pokoju, tam i spowrotem i nie wie, co ma ze sobą zrobić. W końcu siada do zadań i odrabia je po najmniejszej linii oporu. W połowie pracy, wpadła na pomysł, który pomógł by jej iść na urodziny Kasi.
Wyciągła kartkę papieru i napisała na niej fałszywe zwolnienie z lekcji, podając jako powód chorobę. Zaniosła do Grzesia z pod 3., żeby dał pani nauczycielce. Kiedy Krysia wróciła do domu, była już w lepszym humorze. Czy ma ktoś ochotę udowodnić, że nie wszyscy Polacy sprawdziliby się w kawale, zamiast blondynek?
Elżbieta Gwóźdź
P.S. Wszelkie błędy w tekście są popełnione celowo www.fredrikstad.pl