Na te walki czeka polski boks
- Napisane przez
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Po trzymającej do ostatnich sekund w napięciu walce Krzysztof Włodarczyk pokonał w sobotę Francisco Palaciosa i po raz czwarty obronił tytuł mistrza świata federacji WBC kategorii junior ciężkiej. Z kim teraz "Diablo" spotka się w ringu? Nazwisk pada wiele, ale konkretów nie należy się prędko spodziewać.
My na fali dobrych występów polskich pięściarzy przygotowaliśmy zestawienie 10 walk z udziałem rodzimych pięściarzy, które najchętniej byśmy zobaczyli.
10) Andrzej Fonfara - Edison Miranda
Traktowany nieco pobłażliwie przez większość kariery Polak (przegrał dwa z pierwszych dwunastu pojedynków) ostatnio wyrósł w Chicago na lokalnego faworyta. Już nikt się nie śmieje z chudego jak szkapa i momentami niezgrabnego w ringu warszawiaka. Jeśli 24-letni "półciężki" nie jest jeszcze w światowej czołówce swojej kategorii, to za chwilę z niej będzie. Pierwszy krok już zrobił - pokonał w lipcu tego roku wyraźnie na punkty cenionego Jamajczyka, Glena Johnsona. Aby zacząć poważnie myśleć o tytule mistrza świata Polak musi zdać jeszcze jeden poważny egzamin. Kimś, kto mógłby mu to umożliwić, z pewnością jest Edison Miranda - bardzo mocno bijący zawodnik, jednak prosty do boksowania i niespecjalnie odporny na ciosy, który najlepsze lata ma już za sobą.
9) Paweł Kołodziej – Yoan Pablo Hernandez
Kubańczyk mieszkający na stałe w Niemczech to żywy dowód na poparcie tezy o kiepskiej kondycji wagi junior ciężki. Wolny, przeciętny w defensywie, walczący w jednym tempie - nie piszemy o najbliższym rywalu Krzysztofa Głowackiego, tylko o mistrzu świata IBF. Tak naprawdę Hernandez wypromował się na dwóch zwycięstwach z podstarzałym Steve'm Cunninghamem, wcześniej nie robił na nikim specjalnego wrażenia. Kołodziej, który od dłuższego czasu celuje w mistrzowski tytuł, ma wszystko (przede wszystkim warunki fizyczne), aby być drugim pogromcą uciekiniera z Kuby. Warunek jest jeden: nie może spalić się psychicznie, z czym różnie bywało w przeszłości.
8) Paweł Głażewski - Roy Jones Junior II
Co prawda jeden z największych tuzów ringu w historii, Roy Jones Junior, powinien od kilku lat mieć zakaz uczestniczenia w galach bokserskich, to w tej jednej walce chętnie byśmy go jeszcze zobaczyli. Tylko z jednego powodu - aby oddał Głażewskiemu to, co zabrał trzy miesiące temu, czyli zwycięstwo. Roy, który w niczym nie przypomina samego siebie z lat świetności i którego oglądanie jest już tylko przykrym obowiązkiem, ma jednak inne plany. Jego najbliższym rywalem będzie znany z ulicznych bójek Kimbo Slice, który na stale lata postanowił wskrzesić podupadającą wagę ciężką. Powodzenia...
7) Damian Jonak - Delvin Rodriguez
34 zwycięstwa i - jakby się bliżej przyjrzeć - ani jednego dużego nazwiska na rozkładzie. Faworyt kibiców ze Śląska jest podobno gotowy na walkę o mistrzostwo świata, ale patrzenie na jego walki przypomina oglądanie po raz 15. tego samego filmu. Damian ma już 29 lat, lepszy nie będzie i nadszedł czas na jakieś poważne wyzwania, a nie ustawiczne obijanie kolejnych Thiamów, Uzunów czy Guissetów. 32-letni Rodriguez to uznana marka na polskim rynku - przegrał po kapitalnej walce z Rafałem Jackiewiczem (w szóstej rundzie miał Polaka na skraju nokautu) oraz zakończył brutalnie karierę sportową Pawła Wolaka. Ostatnio przegrał pojedynek o mistrzostwo świata i raczej nie miałby oporów przed kolejną walką w Polsce. Styl obu panów gwarantowałby kapitalne widowisko.
6) Andrzej Wawrzyk - Albert Sosnowski
Jeden od lat stoi w miejscu, drugi powoli schodzi z bokserskiej sceny. Kreowany przed kilkoma laty na następcę Andrzeja Gołoty Wawrzyk po kilku przeciętnych występach musiał oddać palmę pierwszeństwa w grupie 12 Round KnockOut Promotions innemu "ciężkiemu", Arturowi Szpilce. Sosnowski na ringu zawodowym osiągnął chyba więcej, niż na dobrą sprawę powinien. Był mistrzem Europy, pretendentem do tytułu mistrza świata, mimo że Bóg poskąpił mu talentu. Podobno "Sosna" konsekwentnie odmawia walki ze Szpilką, być może zgodziłby się jednak na starcie z teoretycznie słabszym Wawrzykiem. Obaj mają dużo do udowodnienia - Sosnowski musi pokazać, że jeszcze może, a Wawrzyk - że może w ogóle.
5) Mateusz Masternak - Fransisco Palacios
Masternak to jedna z bardziej specyficznych postaci w polskim boksie. Na pierwszy rzut oka - skromny, nieco zahukany chłopak. Po krótkiej wymianie zdań - jednak bufon. Walczący w grupie Sauerlanda pięściarz z Wrocławia ma wszystko, aby pozamiatać wagą junior ciężką. Bije mocno, w różnych płaszczyznach, jest szybki, ma dobrą pracę nóg. Do kompletu brakuje tylko umiejętności walki w półdystansie. Jeśli "Master" faktycznie chce w przyszłości spotkać się w ringu z Krzysztofem Włodarczykiem, to taki korespondencyjny pojedynek byłby jak znalazł. Palacios udowodnił wczoraj, że poza bieganiem umie jeszcze całkiem nieźle boksować i należy do światowej czołówki.
4) Tomasz Adamek - Alexander Powietkin
Jeżeli "Góral" chce być mistrzem świata - a powtarza to od kilku lat, więc chyba chce - to szansa jest jedna, ma 33 lata, udaną karierę amatorską i pochodzi z Rosji. Co prawda tytuł Powietkinowi dano bardziej z litości, niż za zasługi, ale jednak dano. Saszę od braci Kliczko dzieli mniej więcej tyle co Polskę od Wysp Salomona. Sporo. Rosjanin na zawodowstwie się kompletnie nie przyjął - walczy bardzo schematycznie, w jednym tempie, brakuje mu siły ciosu oraz... chęci. Momentami sprawia wrażenie, jakby ring był ostatnim miejscem, w jakim w danej chwili chciałby się znaleźć. Dla Adamka byłaby to dobra szansa na tytuł w trzeciej kategorii wagowej i udane zakończenie imponującej kariery.
3) Grzegorz Proksa - Julio Cesar Chavez Junior
Co prawda jeszcze parę tygodni temu niektórzy widzieli w Chavezie Juniorze szansę ma przerwanie supremacji Sergio Martineza w wadzę średniej, ale były to mrzonki. Najpierw na punkty pobił go Argentyńczyk, później znokautowała jeszcze komisja antydopingowa. Nazwisko Meksykanin ma wielkie, umiejętności jednak już tak wielkich nie ma. Dobry, twardy, solidnie bijący zawodnik, który nigdy nawet nie otarł się o talent ojca. Co prawda Proksa pokazał w walce z Giennadijem Gołowkinem jak wiele brakuje mu do szczytu szczytów, to jednak w starciu z Meksykaninem nie stałby na straconej pozycji. Naszym zdaniem, byłby nawet lekkim faworytem. Jeśli ktoś ma jeszcze raz obnażyć Chaveza Jr., niech zrobi to Polak.
2) Krzysztof Włodarczyk - Marco Huck
Co prawda "Diablo" kilku rzeczy nie przeskoczy - nigdy nie będzie zadawał 100 ciosów na rundę, nie nauczy się narzucać rywalowi swojego stylu, ani lepszej pracy nóg - ale stare i mądre porzekadło bokserskie mówi: "styl robi walkę". Jeśli ktoś w wadzę cruiser mógłby znokautować Hucka, to na pewno mocno bijący Polak. Z drugiej strony - równie dobrze mógłby to przegrać 108 do 120, zadając w całej walce 5 celnych ciosów. Huck to twardy, bijący równie mocno co nieczysto zawodnik, który jednak w kilku walkach (Afolabi, Lebiediew, Ramirez, Monrose) pokazał, że jest do pokonania.
1) Artur Szpilka - Tomasz Adamek
To tej walki musi dojść - jeśli nie za rok, to za dwa, a może już za pół? Szpilka za nic ma dyplomatyczne, spolegliwe formułki. On o tę walkę nie prosi, on ją wymusza. Adamek co prawda powtarza w nieskończoność, że z żadnym rodakiem bić się nie chce, to jednak perspektywa sowitego zarobku (a ta walka sprzedałaby się znakomicie) pewnie zmieniłaby jego zdanie. Na dziś zdecydowanym faworytem byłby Adamek, choć "Góral" nie lubi walczyć z mańkutami. Szpilka w jednym z wywiadów stwierdził, że nie będzie już wychodził do słabych rywali, co niekoniecznie mogło się spodobać jego promotorom. Ostatnia walka z Jameela McCline'm pokazała, że bardziej niż Adamek to Szpilce potrzebny jest czas. On sam z pięściarzez z Gilowic mógłby walczyć jutro, a najlepiej to jeszcze dziś po obiedzie.
Źródło: www.orange.pl