Kabaretu politycznego ciąg dalszy
- Napisane przez
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Polityczny a zarazem nędzny kabaret dalej trwa, przybywa w nim nowych aktorów, a za te marne spektakle płaci cały naród.
Występy rozpoczął minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który na Twitterze określił prezesa Prawa i Sprawiedliwości „Frankensteinem” a Antoniego Macierewicza „potworem”.
Wówczas skończyło się na słowach Joanny Lichockiej, dziennikarki, która jawnie wspiera PIS, która zapytała Radosława Sikorskiego, czy ten bierze narkotyki.
Zabawy słowne i obrzucanie się wymyślnymi epitetami wyraźnie jednak spodobało się posłom bardziej od typowej pracy. Dlatego też go koła kabaretowych aktorów, zapoczątkowanego przez ministra Sikorskiego (PO), dołączył Andrzej Jaworski z PIS.
Andrzej Jaworski, w czasie wywiadu dla Superstacji, popisał się przyrównaniem ministra Sikorskiego do czarnego charakteru z bajek Walta Disneya. Z kolei minister sporu Joannę Muchę Andrzej Jaworski przyrównał do lalki Barbie, mówiąc, że na zewnątrz ma ona jeszcze jakiś wygląd, ale w środku sama pustka.
Zabawa wyraźnie spodobała się innym posłom. Patryk Jaki z Solidarnej Polski przyrównał Zbigniewa Ziobrę do Zorro, a Marcin Kierwiński z PO z kolei nazwał Ziobrę lokalnym posterunkowym, który nie ma nic wspólnego ze Strażnikiem Teksasu.
Wincenty Elsner z Ruchu Palikota z kolei przyrównał Leszka Millera z SLD do Ojca Chrzestnego Marlona Brando.
Polscy posłowie, jak widać, znaleźli sobie nową, ciekawą rozrywkę. W czasie pracy sejmowej można bowiem albo pracować albo na przykład przyrównywać innych do postaci z bajek. W końcu czy się pracuje, czy się robi idiotyczne rzeczy, podatnik i tak zapłaci pensję swoim posłom.
Michał Lisiak