Błąd
  • JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 381
Menu
Agencja marketingowa

Polska globalnym liderem… w odchodzenia od wiary.

Coraz mniej wiernych w kościołach. Polska młodzież odchodzi od Kościoła.

Ostatnie doniesienia o tym, że Polska jest liderem w spadku religijności, zatrważają wielu gorących chrześcijan.

 

 Są osoby, które nadal patrzą z wielką nadzieją w przyszłość, widząc Polskę jako Mesjasza Europy.

Jednak wielu — pełnych obaw — snuje pesymistyczną wizję laickiego kontynentu.

Skąd te obawy? Wszystko za sprawą badania ankietowego przeprowadzonego przez Pew Research Center, dotyczącego religijności w 108 państwach na świecie.
Według niego Polska jest liderem tych badań. Niestety, niechlubnym liderem w spadku deklaracji osób chodzących do kościoła.

W naszym kraju odnotowaliśmy największy spadek deklaracji respondentów, że religia jest „bardzo ważna” w osobistym życiu.

Co tydzień do kościoła chodzi — jak deklaruje — 55% osób powyżej 40. roku życia, a wśród młodszych badanych — jedynie 26%. Różnica generacyjna w deklaracji udziału w praktykach religijnych wynosi 29% i jest najwyższa wśród  108 przebadanych państw.

O czym to świadczy? Coraz więcej młodych ludzi traci wiarę.

 

Przyczyna?

Jak podaje dyrektor Instytutu Statystyki Kościelnej, ks. dr Wojciech Sadłoń, przedstawione powyżej wyniki badań są jednym z najważniejszych punktów odniesienia, szczególnie dla dzisiejszej debaty na temat miejsca religii w świecie. Ks. W. Sadłoń zauważa również, że polska młodzież jest znacznie mniej religijna niż pokolenie jej rodziców, zwłaszcza w praktykach religijnych oraz traktowaniu wiary jako wartości w swoim życiu.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego tak wielu młodych ludzi odchodzi od kościoła? Wielu starało się odpowiedzieć na to pytanie. Z obserwacji i badań wynika, że dla wielu jest to tylko wiara praktykowana jedynie w niedzielę.

Do wiary nie są przywiązani w żaden szczególny sposób. W prasie katolickiej można znaleźć świadectwa osób, które opowiadają o swoim doświadczeniu o kształtowaniu się własnej dojrzałości chrześcijańskiej: Kiedy miałem około 7 lat, zadałem mojej babci pytanie, dlaczego trzeba chodzić do kościoła. A babcia na to: „Bo tak trzeba”. Moja babcia była osobą bardzo religijną, poza tym bardzo ją kochałem, ale zapewne gdybym oparł moją wiarę na takim stwierdzeniu, już dawno by mnie nie było w kościele — opowiada Zbigniew Rychlik w Gościu Niedzielnym.

Doświadczenie poprzedników

Podobny problem dostrzegał już wiele lat wcześniej Sługa Boży XX wieku, ksiądz Franciszek Blachnicki. Był on twórcą jednego z największych ruchów w polskim kościele katolickim — Ruchu Światło-Życie. Priorytetem jego posługi duszpasterskiej było odnajdywanie nowych sposobów ożywienia uśpionej wiary wśród wielu katolików.
Dostrzegał problem praktycznej niewiary ludzi wierzących, których nazywał „
półchrześcijanami”  - Kiedy mówimy o „niewierze”, to najczęściej myślimy podświadomie o ateistach, ale ważniejszym problemem jest niestety sama „niewiara” osób wierzących. Bo ateizm jest w pewnym stopniu konsekwencją tejniewiary” — twierdził ks. F. Blachnicki.

Ks. dr Wojciech Sadłoń na łamach aleteia.org sugeruje, że młodym sama tradycja już nie wystarczy, by pozostać we wspólnocie Kościoła. Według niego to właśnie osobiste doświadczenia wiary jest konkretnym sposobem na to, żeby Kościół nie kojarzył się młodemu pokoleniu tylko z minioną i bardzo szybko oddalająca się epoką.

Ks. Franciszek Blachnicki twierdził, że duszpasterze powinni zerwać z często stawianym, jakby już z góry niezachwianym założeniem, że mamy do czynienia z ludźmi świadomie wierzącymi. Jego zdaniem największym problemem współczesnego chrześcijaństwa w Polsce i na całym świecie jest to, że większość wiernych nigdy nie przeżyła owego fundamentalnego wydarzenia, jakim jest odrodzenie się z Boga, które by uczyniło z nich prawdziwych chrześcijan.

Zaczynajmy od najmłodszych

Jak podaje biskup Antoni Długosz — nazywany w Polsce biskupem dzieci — dziecięcy wiek to według badań jeden z najważniejszych okresów kształtowania wiary człowieka. Sugeruje, że to rodzice tworzą dzieciom optymalne warunki kontaktu z Bogiem. Biskup A. Długosz, autor książki Jak modlić się z dziećmi, znany z programu Ziarno w TVP1, sam stara się, by dzieci świadomie i aktywnie uczestniczyły w prowadzonych przez niego wydarzeniach.

Podczas katechezy angażuje wszystkie ich zmysły: wzrok, słuch, dotyk, powonienie, a nawet smak. — W przygotowaniu Eucharystii korzystam z wytycznych „Dyrektorium o Mszach świętych z udziałem dzieci z roku 1973”. Od doświadczenia opartego na pierwszych skojarzeniach zależy, czy dziecko przekona się do potrzeby i ważności tych spotkań.
Staram się wybierać takie formy modlitwy, które najbardziej odpowiadają możliwościom percepcyjnym dzieci. Należy do nich modlitwa spontaniczna: gest, piosenka, taniec. Zwracam uwagę, by dzieci korzystały z instrumentów perkusyjnych
.— wspomina biskup A. Długosz.

Praca z dziećmi to przede wszystkim praca z rodzicami

Michał Saj ze wspólnoty Armia Dzieci, który od 7 lat organizuje rekolekcje w całej Polsce pod nazwą Weekendowe Szkoły, twierdzi, że praca z dziećmi to przede wszystkim praca z rodzicami. Według niego to właśnie zadaniem rodziców jest przekazanie nauczania Kościoła kolejnym pokoleniom.

Ks. F. Blachnicki proponował, by w pracy duszpasterskiej przesadnie nie skupiać się tylko na dzieciach i młodzieży, bo jacy są dorośli, takie będą dzieci. Podkreślał potrzebę odnowy katechumenatu rodzinnego i dorosłych, które były podstawą w starożytnym Kościele.

Według ks. F. Blachnickiego, twórcy Oaz, trzeba wprowadzić uzupełniający katechumenat dla osób już ochrzczonych – zarówno dorosłych, jak dzieci i młodzieży – wykorzystując wskazówki posoborowego nauczania Kościoła, zwłaszcza zawarte w dokumencie o inicjacji chrześcijańskiej dorosłych (OICA). Zauważył też, że dokument ten prawie zupełnie nie jest wykorzystywany w Kościele w Polsce.

Dr Anna Saj, która przeszła formację ks. F. Blachnickiego, po 30 latach posługi dostrzega, że Eucharystia rzeczywiście jest źródłem i szczytem, ale jeśli chcemy, aby dzieci zostały w Kościele, potrzebna jest im dodatkowa bardzo systematyczna formacja. Podkreśla też potrzebę jednoczesnego budowania wiary u dzieci i dorosłych. — Ludzie robią spotkania dla dzieci, dla dorosłych, dla samotnych matek, biznesmenów.
Takie spotkania są potrzebne, ale ostatecznie potrzebujemy spotkań formacyjnych, podczas których cała rodzina jest razem
— mówi Anna Saj, doktor teologii, organizator spotkań kobiet katolickich Magnificat, apoza tym mówca Weekendowych Szkół oraz matka szóstki dzieci. Twierdzi ona, że każde z nich — a niektóre już nawet ze swoimi dziećmi — aktywnie uczestniczy w Instytucie Ewangelizacji Świata ICPE Misja Polska pod nazwą Armia Dzieci.

Natomiast Anna Wilczyńska, pomysłodawczyni Akademii Przyszłości w artykule na portalu stacja7.pl twierdzi, że wiara dziecka zaczyna się od wieczornej modlitwy. Podkreśla, że dziecko musi od najmłodszych lat słyszeć o Bogu. Proponuje, by przed snem pamiętać, by przeczytać dziecku coś o Bogu. Jako świetny przykład lektury dla najmłodszych podaje Biblię dla dzieci.

Dzieci wszystkich członków wspólnoty Armia Dzieci są zaangażowane w Kościele. Jak to jest możliwe? Od samego początku staramy się formować dzieci w pełni darów Kościoła. Dodatkowo na Weekendowych Szkołach, które prowadzimy zarówno dla dorosłych jak i dzieci, uczestnicy uczą się, że jest miejsce dla dzieci podczas Mszy św. Przypominamy rodzicom, by byli razem z nimi i pomagali im brać w niej czynny udział — opowiada organizator rekolekcji Weekendowych Szkół (szkoladucha.pl), Michał Saj.

Wygląda na to, że liczba odejść od Kościoła ludzi, którzy  chodzili do niego „bo tak trzeba”, staje się oczywistością. Przeprowadzone badania jak i doświadczenie ludzi zaangażowanych w życie Kościoła pokazują jednak, że jest szansa na zatrzymania tego trendu. Świetnie dowodzi temu praca duszpasterska ks. F. Blachnickiego w latach komunistycznej dyktatury.  

Potrzebny jest jednak wysiłek doświadczonych duszpasterzy oraz świeckich misjonarzy, którzy — jak mówił ks. F. Blachnicki — doprowadzają do prawdziwego odrodzenia z Boga, a nie tylko opowiadają o nieskończonej miłości Bożej. Co my — jako jednostki —  możemy robić? Biernie czekać na to, co się wydarzy albo — jak sugeruje dr Anna Saj — już dzisiaj zaczynać formować siebie i najbliższych.

 

 

Marcin Wawrzosek



Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

powrót na górę

Reklama

biuro wirtualne

 

              Wiadomości            Wydarzenia             Świat                Polityka                 Gospodarka                   Sport                     Waszym zdaniem                   Styl życia                                                         

Korzystając z naszej strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies. Więcej informacji tutaj . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych - RODO. Tutaj znajdziesz treść naszej nowej polityki a tutaj więcej informacji o Rodo