Logo
Wydrukuj tę stronę

Szkół z dużymi obawami weszły w nowy rok szkolny

Szkół z dużymi obawami weszły w nowy rok szkolny

Możliwy przyrost zachorowań wśród uczniów i nauczycieli, dostosowanie się do narzuconych wytycznych MEN oraz zadbanie o społeczną funkcję szkoły – to dzisiaj największe zmartwienia dyrektorów szkół.

Mimo to większość z nich zdecydowała się na powrót dzieci do szkół od 1 września. Podkreślają jednak, że konieczność zmiany modelu nauczania powinna pociągnąć za sobą zmiany w podstawie programowej.

To, czy Polska jest gotowa na nowy rok szkolny, okaże się dopiero wtedy, gdy w placówkach znajdą się dzieci. Wśród pytanych przez nas dyrektorów aż 80 proc. opowiadało się za tym, żeby do szkół wrócić 1 września. Jest to optymistyczne, jednak przed tymi dyrektorami stoi ogromne wyzwanie – mówi agencji Newseria Biznes Urszula Borzym z Instytutu Humanites.

To na dyrekcji szkoły będzie spoczywać odpowiedzialność związana ze zdrowiem dzieci. Zgodnie z informacją MEN z 25 sierpnia podstawowym modelem kształcenia od 1 września br. jest nauka stacjonarna w szkołach. Jeśli jednak pojawi się sytuacja zagrożenia, możliwy będzie również model mieszany. Może o tym zdecydować dyrektor szkoły po uzyskaniu zgody organu prowadzącego i na podstawie pozytywnej opinii sanepidu. Przy większym zagrożeniu epidemiologicznym może on także zastosować kształcenie zdalne.

Naturalnie dyrektorzy najbardziej obawiają się zachorowań wśród kadry i uczniów. Kolejne obawy to możliwość realizacji społecznej roli szkoły. Tego w nauczaniu zdalnym nie dało się osiągnąć, a co więcej, nie wszystkie dzieci miały dostęp do edukacji. Trzecia obawa, wynikająca z dwóch poprzednich, to troska o zdrowie psychiczne i motywację, zarówno nauczycieli, jak i uczniów – mówi Urszula Borzym.

Prawie 70 proc. badanych dyrektorów szkół i nauczycieli podkreśla konieczność zmiany realizowanej podstawy programowej. Jak zaznaczają eksperci, próba przeniesienia jeden do jednego tradycyjnego nauczania do internetu skończyła się fiaskiem. Potrzeba więc nie tylko większej autonomii dyrektorów szkół, ale też zmiany metodyki pracy i większego zaangażowania zarówno nauczycieli, jak i uczniów.

Ostatnie miesiące pokazały, że przewidziana w podstawie programowej całość materiału jest bardzo trudna albo nawet niemożliwa do zrealizowania. Nasuwa to prostą refleksję, że podstawa programowa powinna być zmieniona. Musi stać się bardziej elastyczna i lepiej dostosowana do możliwości uczniów, zwłaszcza w przypadku nauki hybrydowej. Odpowiedni byłby model, w którym 80 proc. tej podstawy jest wymagane, a 20 proc. to dodatek, który należy zrobić w zależności od możliwości uczniów oraz nauczycieli – mówi ekspertka z Instytutu Humanites.

Druga połowa poprzedniego roku szkolnego pokazała, jak ważna jest elastyczność i otwartość na nowe rozwiązania w szkole. Sytuacja pandemiczna uwypukliła także rolę dyrektorów w kierowaniu pracami placówki.

Przez lata dyrektorzy szkół byli traktowani jak administratorzy, wypełniający odgórne zalecenia. Teraz wymaga się od nich, żeby z dnia na dzień stali się samodzielnymi liderami – mówi Urszula Borzym. – Dyrektorzy są przygotowani do podejmowania trudnych decyzji, na co dzień to robią, tylko w mniejszej skali. W tej chwili ta skala urosła niewyobrażalnie. W tym wyjątkowym czasie sygnalizują nam potrzebę ogromnego wsparcia i kompetencyjnego, i systemowego, i emocjonalnego.

W stawaniu się liderem dyrektorom może pomóc program Instytutu Humanites Akademia Przywództwa Liderów Oświaty (APLO).

To program, który daje dyrektorom szkół możliwość kształcenia na poziomie wysokiej kadry menadżerskiej, przygotowuje ich do zarządzania zmianą, podejmowania trudnych decyzji i stania się bardziej liderem niż administratorem – mówi ekspertka. 

 

Newseria